Żegnam was, mili przyjaciele, Mnie pod głaz czas grobowy ściele: Już śmiertelne oczy sen wieczny zamroczy, Bije trzecia godzina. Żegnam was, królowie, książęta, Cieszcie się w swém szczęściu, panięta: Już służyć nie mogę, wybieram się w drogę, Bije czwarta godzina. Żegnam was, mitry i korony, Czekajcie swoich rządców Provided to YouTube by eMuzykaNikt na świecie nie wie · MassuanaBaw się z nami cz. 3 - Biesiada / Play with Us Pt. 3 - Polish Party Songs℗ 2019 SolitonReleas Übersetzung des Liedes „Nikt na świecie nie wie“ (Czerwone Gitary) von Polnisch nach Englisch Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية فارسی 日本語 Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. Nikt na świecie nie wie To nie jest mój najlepszy tekst, ale to pierwsza myśl, która pojawiła się po przeczytaniu tematu. Sądzę, że nic lepszego nie wymyślę. G – tak, takie imię – trochę się rozjechał. Może w myśl, że nawet najwięksi twardziele w obliczu miłości miękną, ale chyba w tym przypadku więcej niż trochę. To wina mojego ostatniego kryzysu. I pisania w pierwszej osobie. Nie lubię tej narracji. Ogranicza mnie. Jest to dodatek do Ósmej Woli, fanfika do mangi KHR, ale w tym przypadku myślę, że znajomość kanonu nie jest konieczna. Nie o to zresztą chodzi. Miało być nieco humorystycznie, ale sami oceńcie, co z tego wyszło. Nikomu jeszcze o tym nie mówiłem, ale zamierzam zrobić to teraz. Najwyższy czas z kimś o tym porozmawiać, bo nawet nie wiem, co powinienem z tym zrobić. To się nigdy nie powinno zdarzyć, ale los sobie ze mnie zadrwił. Nie mogę dłużej udawać, że to nie ma miejsca, nie w tej sytuacji. Inaczej znowu zrobię coś głupiego i tym razem ktoś inny może ponieść tego konsekwencje, a dokładanie problemów Giotto nie jest w moich intencjach. Czas coś ze sobą zrobić. Giotto był sam w gabinecie. To dobrze, bo ostatnimi czasy zbyt często można było tu się natknąć na Aki, a na to gotowy nie byłem. Nie teraz, gdy w końcu przyznałem się do tego przed samym sobą i ten fakt zaakceptowałem. Naprawdę nisko upadłem, skoro boję się spotkania z jedną, bezbronną, kruchą dziewczyną. Ja, Prawa Ręka Primo Vongoli, numer dwa mafii, która rządzi okolicą. Ja, Strażnik Burzy wzbudzający w wrogach strach, nieustannie w centrum wydarzeń. Ja, który nie boi się żadnego starcia. Przegrałem z własnym, nieposłusznym sercem i z tą niewinną, bezbronną dziewczyną, którą ocaliliśmy pewnego jesiennego poranka. – Coś się stało, G? – zapytał Giotto. G wyglądał jakoś nieswojo. Zwykle minę miał obojętną albo wkurzoną, co potrafiło wystraszyć wszystkich dookoła. A teraz zdawał się być w rozterce. Może i w drzwiach wydawał się pewny jakiejś decyzji, ale już chwilę później pojawiło się wahanie. Jak na niego było to dziwne. Nigdy, odkąd go poznałem, nie wyglądał na tak... pogubionego. To chyba najlepsze słowo, które określa jego stan. Nie powinno mnie to dziwić. Ostatnimi czasy nie zachowywał się normalnie. A wszystko z powodu Aki. Początkowo był jej strasznie niechętny. Chciał w niej widzieć jedynie utrapienie, ale chwilami otaczał ją opieką. Aki była nim zafascynowana, więc nie zdziwiło mnie, gdy zamieniło się to w konkretne uczucie. Przynajmniej była szczera wobec siebie. Szkoda, że G nie postawił sprawy jasno. Chciałbym mu jakoś pomóc, ale to musi rozwiązać sam. Wiem, co mu po głowie chodzi. Wiecznie to samo. Tamten dzień ciągnie się za nim do tej pory, zostawił w nim ślad, który teraz sprawia, że G się waha i obawia ponownie otworzyć przed kimś serce. Nie chce zrozumieć, że Aki akceptuje go właśnie takim, a to prowadzi do robienia głupot. Jak ostatnio. Chyba naprawdę powinienem mu przyłożyć. – G, coś nie tak? – zapytałem ponownie. Nagle opuściła mnie odwaga. To głupie, ale nie potrafiłem wykrztusić z siebie tych dwóch cholernych słów. Przecież to było proste, a mam wrażenie, że zrobię z siebie idiotę. Może to nie był aż tak dobry pomysł, jak jeszcze przed chwilą myślałem? Co ta dziewczyna ze mną zrobiła? Dlaczego wciąż tak uparcie zabiegała o moją uwagę? Teraz nie wiem, co powinienem z tym zrobić. Potrzebuję jej, ale... – Kocham Aki – wykrztusiłem, czując się jak idiota. A może idiotą byłem, bo co ja sobie myślałem? Aki pochodzi z książęcego rodu, jest delikatna i krucha. Potrzebuje kogoś, kto będzie jej oddany całym sercem, kto zapewni jej życie, do którego była przyzwyczajona. A ja co sobą reprezentuję? Margines społeczny o rękach splamionych krwią. Zbyt porywczy, zbyt gwałtowny, zbyt szorstki. Czy potrafię kogokolwiek uszczęśliwić? – Wiem o tym. Wszyscy wiemy. Uśmiechnąłem się ciepło. Dotąd G stanowczo zaprzeczał, że czuje coś wobec Aki. Nieważne, czy to ja próbowałem mu wyjaśnić, że nie ma w tym nic złego, czy inni nieco z niego kpili z tego powodu. Już dawno zauważyliśmy, że Aki nie jest mu obojętna. – Wszyscy... – G, my nie jesteśmy ślepi – powiedziałem nieco pobłażliwie. – Od miesięcy widać, że coś się z tobą dzieje. Trzymasz Aki w niepewności, raniąc ją niepotrzebnie. Cieszę się jednak, że w końcu postanowiłeś być ze sobą szczery. Wiem, że to od niego wymagało sporo wysiłku. Chce chronić Aki, więc nie chciał dopuścić jej do siebie, ale ten mur kruszał. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale nie mogłem się wtrącać. Mógłbym tylko utrudnić całą sprawę. Wystarczająco dobrze znam G, żeby to wiedzieć. – Już ci mówiłem. To nic złego – dodałem. Czułem się jak ostatni idiota. Giotto musiał mieć ze mnie właśnie niezły ubaw. Tyle czasu się wzbraniałem, a teraz przyleciałem mu się przyznać do czegoś, czego był świadomy od miesięcy. Ba, wszyscy wiedzą, że robię z siebie idiotę. Ale jestem głupi. Prawa Ręka Primo Vongoli robi z siebie pośmiewisko z powodu dziewczyny. Boki zrywać. – G, rozumiem twój niepokój, ale te wątpliwości są zupełnie niepotrzebne – odezwał się znowu Giotto. – Ile razy trzeba ci jeszcze powtarzać, że Aki akceptuje cię takim, jakim jesteś i nic tego nie zmieni? Przeszłość jest przeszłością. Nie można jej zmienić, ale nie powinna mieć aż takiego wpływu na nasze teraźniejsze decyzje. – A co jeśli zostanie celem z mojego powodu? – zapytałem. – Ochronimy ją. Jesteśmy rodziną i nikt z nas nie walczy samotnie. A teraz idź do niej i daj jej w końcu odpowiedź, bo zrobię to sam, a Knuckle udzieli wam ślubu, nim zdążysz wymyśleć kolejną głupią misję. Uśmiechnąłem się. Już dawno Giotto nie nagadał mi z innego powodu niż samowolne rozprawienie się z wrogami. Miał rację, zbyt długo się wahałem. Mogłem udawać, że nikt tego nie dostrzega, że mogę trzymać się od Aki z daleka, ale prawda była taka, że potrzebowałem jej. Przy niej czułem się lepszym człowiekiem, a moje splamione krwią dłonie nie miały aż takiego znaczenia. Była moim aniołem, który przynosił ukojenie za każdym razem, gdy tego potrzebowałem. Chciałem ją uszczęśliwić. Myślenie o tym, czy potrafię, nie przystoi grzmiącej Burzy. Po prostu muszę zrobić to, co należy. Jak zawsze. pobierz – / / tekst: Jonasz Kofta muzyka: Juliusz Loranc Zakwita raz, tylko raz, biały kwiat. Przez jedną noc pachnie tak, ach! Przez taką noc Królowa Jednej Nocy ogląda świat. A światło dnia zdmuchuje kwiatu płomień na wiele lat. Zapala się tylko na parę chwil, Gdy cały świat wokół śpi, ach! A pachnie tak jak piołun i wanilia – kwiat, biały kwiat. Przez taka noc Królowa Jednej Nocy ogląda świat. Przez taka noc Królowa Jednej Nocy ogląda świat Ten dziwny kwiat sekret mój dobrze zna: Raz kocham na wiele lat, ach! Oczami snu spojrzymy zakochani na cały świat. I nie wie nikt dla kogo zakwitniemy, ja i ten kwiat. Mój sekret zna biały kwiat, Mój sekret zna biały kwiat Mój sekret zna biały kwiat pobierz – / / W perfumerii GaliLu zapachy Miller et Bertaux dostępne są od „zawsze”, choć przyznam, że te niepozorne butelki dopiero po paru tygodniach wzbudziły moją ciekawość. Dziś, z okazji premiery nowego zapachu- Om, postanowiłem przyjrzeć się idei francuskiego Miller i Patrick Bertaux postanowili połączyć swoje siły w świecie mody około 1985 roku. Od samego początku przyświecały im następujące hasła: wyobraźnia, cisza, sztuka i życie. Swój flagowy butik otworzyli przy rue Ferdinand Duval w paryskiej dzielnicy Le Marais. Wcale nie było to miejsce opływające w luksus i przeznaczone dla snobów, bo ubrania wisiały niemal bezładnie na wieszakach w ascetycznym wnętrzu. Na tyłach sklepu mieli swoją pracownie, gdzie sami powoływali do życia swoje ubrania. Sięgali po unikalne materiały i wyszukane formy, ale każdy ich projekt łączyła niesamowita klasa. Dziś w ich butiku można kupić też ręcznie robioną biżuterię, notatniki i wiele innych dodatków. Klimat od lat pozostaje ten kolekcja zapachów powstała z inspiracji podróżami. To z Meksyku przywieźli pierwszą zapachową myśl, którą wyrwali z kościelnych murów obtoczonych kadzidłem. Francuski duet bawił się też kwiatami, wśród których szczególne miejsce przypadło róży, orientalnej czerwieni i delikatnym płatkom. Dziś ich kolekcja liczy siedem zapachów:– #1 (for you)/ parfum trouve (nuty: drzewo cedrowe, drzewo sandałowe, biała lilia, czarny irys, ylang-ylang, przyprawy, palisander)– #2 Spiritus/land (nuty: drzewo tekowe, drzewo sandałowe, róża, imbir, tytoń, kadzidło)– #3 Green, green, green… and green (nuty: liść laurowy, werbena, sok roślinny, kolendra, jaśmin, drzewo cedrowe, wetiwer)– #4 Close Your Eyes And…/ Bois de Gaiac et Poire (nuty: drzewo gwajakowe, drzewo gruszy, heliotrop, róża, mandarynka, cytryna)– #5 A Quiet Morning (nuty: kurkuma, ryż Basmanti, kwiat palmy, kwiat pomarańczy, drzewo sandałowe, drzewo cedrowe– #6 Shanti Shanti (nuty: róża bułgarska, irys, paczula, kardamon, drzewo sandałowe)– #7 Om: inspire and… smile (nuty: kadzidło frankońskie, paczula, goździki, wanilia, mirra, pieprz, pimento, drzewo cedrowe)Nazwy raczej nie są najłatwiejsze do zapamiętania, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę manierę w stosowaniu myślników i wielokropków. Pierwsze 4 zapachy powstały w 2006 roku, później w 2008 dodano Cichy Poranek i Shanti Shanti. We wrześniu 2010 na florenckich targach zaprezentowano kolejną kompozycję- skład zapachowej linii wchodzą też trzy świece, niedostępne niestety w Polsce:#1– nutą przewodnia jest cedr zmieszany z przyprawami i akordem kwiatowym#2– mariaż kadzidła, drzewa sandałowego i imbiru#3– wetiwer z cedrem, werbena, jaśmin i kolendraZapachy Miller et Bertaux są dostępne w wybitnie ograniczonej dystrybucji w kilkunastu zaledwie miejscach na świecie. Strona internetowa oferuje szczątkowe informacje, w internecie też próżno szukać szczegółów o koncepcie czy samych produktach. W Polsce możemy je dostać w perfumerii GaliLu. Koszt tych perfum to wydatek rzędu 370-470 zł za butelkę 100 mL (jedynie Bois de Gaiac et Poire- 50 mL).Wszystkie fotografie pochodzą z

nikt na świecie nie wie nuty